Co robią zimą wiedźmy czyli krem ochronno-regeneracyjny z przepisu babci….

Wiedźmy, zielarze i szamani zimą doglądają swoich rękoczynów z wcześniejszych sezonów. A to octy i maceraty octowe, a to nalewki i tudzież takie inne napitki, a to wina co bąbelkują jeszcze oraz inne różne mixtury. A przynajmniej ja tak robię. Kiedy kończy się jesień i zbliża zima, obiecuję sobie co roku, że zimą to ja sobie odpocznę. Nie będę latać już po lasach i łąkach, nie będę robić przetworów, ani octów i w ogóle nalewek też nie. Zajmę się robieniem prac manualnych, dekoracji, ozdóbek, bo to wycisza i uspokaja. Nic z tego. Mam ponastawianych nalewek jeszcze z jesieni, które trzeba pozlewać, przefiltrować, etc. Mam też wina, które czekają na swoją kolejkę do rozlania. Dodatkowo zimową porą kuszące stają się tzw. ozdobniki czyli paczuszki, pudełeczka, karteczki świąteczne, prezenty inne rękoczyny.

W tym roku jednakże chcąc nie chcąc zajęłam się porządkowaniem wreszcie swoich przepisów i różnych mikstur kosmetycznych, które w ciągu różnych wcześniejszych sezonów  pojawiały się i znikały. Postanowiłam też na wiosnę systematycznie wymieniać kosmetyki, zużywać zakupione w drogeriach i zastępować je swoimi, domowymi. W mojej kolekcji pozostały już tylko: szampon do włosów, płyn do płukania tkanin, proszek do prania ubrań i chemia kuchenna, choć nie wszystko. Kiedyś napiszę posta o tym, co się nie udało albo mi nie przypadło do gustu i dlaczego. Wszystko to zostało już ulepszone i zastąpione innymi pomysłami, ale metodą prób i błędów. I jak unikać takich pomyłek.
Ponieważ jest już czas zimowy i w Bieszczadach powiało ostro mrozem: – 25 stopni C, śniegu również dosypało, więc pora zadbać o swoją skórę. Wychodząc ma mróz i wiatr, a także słońce odbite od śniegu narażamy skórę na wysuszenie i utratę ciepła. Moim niezawodnym sposobem od dziecka było nasmarowanie się czymś tłustym, co tam pod ręką było. Jako nastolatka używałam olejku/oliwki dla dzieci, gdyż skóra pięknie pachniała. Później używałam olejów z dodatkiem olejków zapachowych. I to niezależnie od pory dnia i roku. Taki tłusty kosmetyk jest świetny i na mróz zimą, i na gorące słońce latem, i na wilgotną wiosnę i na wietrzną jesień.  Pilnuję, aby moja skóra po kąpieli była starannie natłuszczona oraz przed wyjściem na niesprzyjające warunki pogodowe. Nigdy nie używałam kosmetyków nawilżających, nawilżałam się zawsze od środka. Za to muszę powiedzieć, że dobre natłuszczenie skóry uelastycznia ją i chroni przed: zimnem, wiatrem, wilgocią, zbytnim rozgrzaniem – jest izolatorem również od drobnoustrojów.
Zalety kremu ochronno-regeneracyjnego:
Przez ostatni rok (2014) dopracowywałam maść na oparzenia wg starego przepisu babci. Z przepisu na tą maść powstał również krem ochronno-regeneracyjny oraz balsam miodowo-świerkowy. O balsamie już wspominałam przy okazji czekoladowego balsamu do ust. Natomiast krem jest autorskim przepisem, sprawdzanym cały rok i wypróbowanym prze różne osoby z mojego otoczenia w różnych warunkach pogodowych. Jest to krem, który:
  • świetnie się aplikuje,
  • nie topi się pod wpływem temp. pokojowej, dopiero pod wpływem rozgrzanych rąk
  • nie pozostawia nieprzyjemnego filmu klejącego na skórze
  • ochrania skórę przed czynnikami zewnętrznymi
  • łagodzi drobne podrażnienia skóry
  • delikatnie zmiękcza skórę, pozostawiając ją delikatną i wygładzoną,
  • jest tłusty, ale nie jest ciężki
  • a ponad to: ma przyjemny, delikatny zapach natury: kokosa, miodu i świerka.
Ja jestem z niego bardzo zadowolona i jak do tej pory nie znalazłam żadnego innego kremu tłustego, który by miał tyle zalet.
A jakie są jego wady?
  • Przede wszystkim musimy sami go sobie zrobić
  • Do tego sami musimy zatroszczyć się o składniki (ja zaopatruję się po części w lesie, po części u bartnika a resztę w  dobrym sklepie z naturalnymi produktami)
  • Nie jest wcale taki tani, porównując z kosmetykami z drogerii
  • i…szybko znika – jest tak fajny, że chce się nim smarować cały czas, kilka razy dziennie, całe ciało…
Jak się robi krem ochronno-regeneracyjny?
Składniki:
150 ml oleju kokosowego – można użyć smalcu wieprzowego, który jest zdecydowanie lepszy
150 ml olejku z pestek róży lub oliwy z oliwek
2 łyżeczki wosku pszczelego (prosto z pasieki, nieoczyszczonego)
1 solidna łyżka żywicy świerkowej czyli około 25 – 30 g (można też użyć Maści ŻYWICZNEJ ŚWIERKOWEJ w odpowiednim stężeniu).
wosk pszczeli nieoczyszczony, prosto z pasieki

Olej kokosowy wraz z woskiem pszczelim roztapiam w kąpieli wodnej, pozostawiam tak na kilka dni (2-3). Następnie ponownie roztapiam w kąpieli wodnej i przecedzam resztki z wosku i ewentualne inne pozostałości po pszczołach. Następnie wolno i nie doprowadzając do zagotowania rozpuszczam żywicę świerkową w olejku z pestek róży. Czasem żywica zawiera związki, które nie chcą się rozpuścić w tak niskiej temp. więc zamiast oleju z róży można użyć oleju kokosowego (cześć ze 150 ml zrobić z woskiem i cześć z żywicą, a olej z róży dodać na końcu.)

Przecedzam żywicę również jeśli znajdują się w niej kawałki drewna. Oba płyny przelewam do jednej miseczki i jeszcze chwilę mieszam podgrzewając. Następnie kiedy zaczyna stygnąć, przelewam do ulubionego pojemnika i odstawiam w ciepłe miejsce do zastygnięcia. W zimne nie stawiam, dlatego że zbyt szybkie stygnięcie powoduje pękanie kremu i dodatkowo krem staje się twardszy.

Pamiętajmy również, iż używając wosków i olejów tzw. twardych nasze kremy nie będą się wchłaniały, więc dobroczynne składniki pozostaną  na skórze. Mi nie zależy na wchłanianiu a właśnie na pozostaniu na skórze i jej ochronie i regeneracji naskórka, więc dlatego użyłam wosku. Jeśli komuś zależy na tym, aby jednak się wchłaniało, to trzeba wosk zastąpić jednym z olejów.

Dokładnie widać jak mój krem „pękł” w trakcie schładzania
Dobroczynne działanie na skórę ma olej kokosowy (wspominałam o tym przy okazji octu kokosowo-jabłkowego) oraz olej z pestek róży: jest bogaty w witaminy A i E, zawiera kwasy tłuszczowe takie jak: linolowy, linoleinowy, olejowy oraz  wysoką zawartość kwasów omega 3 i omega 6.
Olej z pestek róży ma łagodny smak, dobrze harmonizuje z sałatkami jak i daniami mięsnymi, ale przede wszystkim jest doskonałym kosmetykiem. Systematyczne stosowany opóźnia procesy starzenia się skóry, wygładza zmarszczki, redukuje blizny i rozstępy.
Ten krem można również zalać do pojemnika po sztyfcie i aplikować w łatwy sposób na usta. Można też zalać do pojemnika po pomadkach i będzie służył jako balsam do ust. Jeśli użyjemy oliwy z oliwek krem będzie mieć bardziej stałą konsystencję i kolor żółtawy jak u mnie na zdjęciach.

Żywicowych poszukiwań w świerkowym młodniku życzy

Niezłe Ziółko

Ps. A jeszcze niektóre wiedźmy piszą zimą bloga 😉

27 Comments

Add Yours
    • 2
      Krystyna Judka

      Witam, tak można, ale ten skład należałoby najpierw rozcieńczyć: np. olejem migdałowym albo zwykłym smalcem w proporcji 1 cz. kremu jak w przepisie na 4 cz. dodatkowej bazy (smalec, olej). Skóra dzieci jest bardzo delikatna i nie należy zbytnio nadużywać kremów. Pozdrawiam 🙂

    • 4
      Krystyna Judka

      Witaj, Ja bym dodała zamiast różanego, olej z pestek malin albo rokitnikowy. Albo też taki inny, który dobrze toleruje moja skóra, czy skóra osoby dla której to robisz. Pozdrawiam.

  1. 7
    Imada

    Nie mam żywicy, ale mogę iść do lasu poszukać. Z woskiem będzie gorzej, ale przepis zanotowany i będę używać :). Mam pytanko z nadzieją na odpowiedź- znalazłam gdzieś przepis na podobny krem do opalania z filtrem. Tzn olej kokosowy i oliwa, potem dodać tlenek cynku jako filtr. No i tu problem, bo to się nie rozpuszcza :(. Tzn w ciepłej kąpieli wszystko ładnie wymieszane, przelewam, a na dnie tlenek :(. Wiesz może co z tym zrobić?

    • 8
      Krystyna Judka

      Witaj, trudno mi powiedzieć co mogło spowodować opadanie tlenku cynku, gdyż nie znam Twojego przepisu i nie wiem dokładnie jak go wykonywałaś. Byś zabrakło emulgatora….. Pozdrawiam 🙂

  2. 12
    Iwanda

    Hi
    Super przepis, niestety nie mam dostepu do niefiltrowanego wosku pszczelego wiec zrobie z granulkami, bardzo mi sie podoba pomysl z zywica. Pozdrawiam 🙂

    • 13
      admin

      Witaj, ten przepis można modyfikować. Jest na tyle prosty, że nie wymaga większego wysiłku przy produkcji. Ja użyłam takiego wosku oraz żywicy ze względu na ich właściwości lecznicze. Większość moich przepisów pochodzi z preparatów, które wytwarzam leczniczo. Pozdrawiam 🙂

  3. 14
    akademia4poryroku.pl

    Ja robię mydło w płynie dla zainteresowanych:) nie wiem czy mogę podać tutaj link do mojej strony?
    Co do kremiku chętnie spróbuje przepisu, muszę tylko zapolować na żywicę:) Wszystkiego dobrego w nowym roku:)
    Beata Podsiadły

  4. 15
    Anonimowy

    A jaki wpływ na krem bedzie miał brak żywicy? mam wosk oczyszczony, ale nie mam zywicy. Dostałam wosk pszczeli w postaci stałej 🙂

    • 16
      admin

      Ja używam wosku nieoczyszczonego właśnie dlatego, aby pozyskać jak najwięcej składników zawartych w wosku. Tak samo żywica, która ma wiele właściwości leczniczych. Napiszę o tym posta na blogu, gdyż jest to zbyt długi temat na komentarz. Ale zastosowanie żywicy w tym kremie ma przede wszystkim łagodzić podrażnienia skóry, działa odkażająco, hamuje rozwój bakterii, drożdżaków i wirusów, co jest istną ochroną w trakcie zimy kiedy skóra jest przesuszona i podatna na pęknięcia i urazy. Wzmaga skórne i podskórne procesy immunologiczne, może również działać lekko rozgrzewająco, (ale ilości zawarte w moich kremach nie powinny mieć takiego odczucia na skórze). Działa osuszająco na ewentualne stany zapalne. W większych ilościach natomiast ja daję mniej, gdyż to jest krem, a na działanie przeciwropne robię maść wg innego przepisu). Pozdrawiam 🙂

  5. 17
    Gorzka Jagoda

    Bardzo podoba mi się Twój blog, dodałam go do ulubionych. Jak myślisz, czy można czymś zastąpić tłuszcz kokosowy? Jest świetny, ale z powodów etycznych jakoś mi nie leży… Serdeczne pozdrowienia z odwrotnego końca Polski!

    • 18
      admin

      Witaj, ja użyłam tłuszczu kokosowego z dwóch powodów: po pierwsze ładnie zastyga w krem, nie rozlewa się (choć to po części zasługa wosku), a po drugie uwielbiam olej kokosowy gdyż ma dobroczynne działanie na skórę. Jeden z ulubionych. Można go zastąpić innym olejem roślinnym, utwardzanym (bo i tak nie będzie się wchłaniał z powodu wosku) lub dodać jakiś ulubiony i więcej wosku (ale tego wosku więcej to zależy od rodzaju oleju jaki użyjemy). Można też użyć smalcu – tak robiły babcie. Pozdrawiam 🙂

    • 19
      Gorzka Jagoda

      Ja lubię olej, lubię tez ciasto kokosowe. Obiło mi się jednak o uszy, że są problemy z plantacjami palmy kokosowej. Dopiero kiedy przeczytałam raporty różnych organizacji (bo na ogół nie opieram się na opinii jednostkowej), to zdałam sobie sprawę, jak złożona jest ta sytuacja.
      Też uwielbiam olej kokosowy, ale już mniej to, że np. na Borneo wycięto całą dżunglę, żeby założyć plantacje palmy kokosowej, że wycina się tej dżungli coraz więcej i więcej, że ruguje się drobnych wieśniaków z ziemi i wręcz wyrzyna tubylców. Nie mówiąc o stosowaniu trujących środków chemicznych oraz pracy niewolniczej. więc teraz mam zagwozdkę, bo raczej unikam produktów kokosowych. Nie dlatego, że ich nie lubię, ale dlatego, co za nimi stoi.

    • 20
      admin

      hmm…. ja takich informacji nie posiadam, co nie znaczy że tak nie jest. Wiesz, gdyby tak popatrzeć to wszystko musielibyśmy przestać kupować. Np. wosk pszczeli, jeden z moich czytelników weganin (nie wiem jak się odmienia) obraził się na mnie, że jak ja mogę używać wosku, przecież miliony pszczół jest zabijanych dla wosku,. ze w tym wosku są nawet całe zastygnięte pszczoły. A nawet nie zapytał mnie jakie mam źródło. To normalny proces życia w pszczelim ulu. Dziadek był bartnikiem, teraz wujek itd., wiem skąd mam i co się w tych ulach dzieje, nikt tych pszczół nie zabija brutalnie ani celowo. Ja staram się żyć jak najbardziej w zgodzie z naturą Tak samo z olejami, hodowlą zwierząt itd. Pewnie, ze nie jestem za tym aby wycinać lasy itd., ale musimy mieć nieco zdrowego rozsądku. Trzeba patrzeć na źródło. Niemniej jednak zaciekawiłaś mnie swoim wpisem i na pewno będę lepiej sprawdzać źródła swoich półproduktów szczególnie tych sprowadzanych. Ale nie popadajmy w paranoje, bo za chwilę ktoś mi zarzuci, że niszczę świerka by zdobyć łyżeczkę żywicy, itd., itd., itd. Z głową i rozsądkiem. Większość moich produktów to dary natury, takie które "same" przychodzą do mnie, spotykam na swej drodze. Pozdrawiam 🙂

    • 21
      Gorzka Jagoda

      Dziękuję Ci, że starasz się zrozumieć. Ja ze swojej strony staram się nie popadać w paranoję hihihi… Nie mam nic przeciwko woskowi (sama mam pszczoły), zjadaniu warzyw, jajek, mleka, a nawet (o zgrozo dla niektórych!) mięsa, o ile zwierzeta były hodowane w odpowiedni sposób i nie cierpiały. Także pobieranie żywicy ze świerka uważam za normalne. I wiele innych rzeczy zgodnych z etyką… Jak na razie mam tylko dwa hople: właśnie produkty kokosowe oraz nasiona F1(które same w sobie są dobre, to naturalne hybrydy, nie GMO) – z powodu tego, co za nimi stoi. Staram się używać ich jak najmniej. Zresztą, chyba już trochę mnie znasz, jeśli zajrzałaś na bloga. Próbuję widzieć pewne sprawy w szerszej perspektywie, ale to takie moje własne…. A smalcu uzywam do maści leczniczych, nie wiem, na ile nadaje się na krem. Najpierw spróbuję emulsji olejowej, ewentualnie oleju z woskiem.

    • 22
      admin

      Witam, nie ma za co dziękować 🙂 staram się nie zgłupieć ot co, w dzisiejszych czasach. Jeśli mogę coś pozyskać z natury nie krzywdząc ludzi, środowiska, etc., to tak robię, jeśli wiem że byłoby to zagrożeniem to tego nie robię. Samo mówienie o wycinanych lasach nic nie daje. To czy ja albo Ty nie kupimy tych dwóch słoików kokosa czy coś zmieni? na pewno nie. Ale gdyby któraś z nas zrobiła akcję na skalę światową to tak. Ja tego nie potrafię, wieć i tez nie będę się zamartwiać tym. Za to będę robić to co w moim otoczeniu mogę zrobić. Smalec jest jak najbardziej wskazany do robienia maści. Niewskazane są woski i tłuszcze utwardzane, dlatego, że się nie wchłaniają. A żeby osiągnąć efekt maść i to co w niej zawarte musi wchłonąć, więć możemy się wspomagać kamforą i rozgrzewaniem skóry, wszelkie specyfiki oraz nacierania, masaże tak, żeby pobudzić krążenie i ukrwienie. Jeżeli chciałabyś coś więcej wiedizeć to zapraszam na priv na fb lub na kjudka@wp.pl Pozdrawiam 🙂

  6. 24
    lejdik

    I czy ta żywica nie pozostawia lepkiego filmu w kremie???Trochę mnie to frapuje…A żywicę mam z własnego świerka ogrodowego, więc chcialabym wykorzystać. I jeszcze jedno pytanie- znasz dobry, sprawdzony sposob na produkcję mydła w płynie? Ostatnio mam problem, bo większość kosmetyków do ciała powoduje u mnie wysypkę, nie wiedzieć dlaczego 🙁 więc szukam alternatywnych kosmetyków. Pozdrawiam, a bloga dodaje do obserwowanych, bo zainspirował mnie bardzo 🙂

    • 25
      admin

      Witaj, krem pozostawia taki filmik, tak jak pisałam w poście, ale on się nie klei a po chwili się wchłania. Na produkcję mydła w płynie przymierzam się dopiero, tez wolę taką konsystencję. Będę próbować w nadchodzącym sezonie. Obserwuj bloga, bona pewno pojawi się informacja o tym 🙂 Pozdrawiam:)

    • 27
      admin

      Witaj, żywicę sama zbieram, chcę mieć pewność że to co zbieram jest najlepszej możliwe j jakości 🙂 Pomysł na żywicę wpadł mi do głowy z przepisu babci: maść na oparzenia. Tam jest żywica. A ponieważ maść jest dość silna i lecznicza, więc stworzyłam taki przepis, który mi odpowiada żeby zabezpieczyć skórę i żeby ładnie pachniał. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *