Lilakowe szaleństwo

Co zrobić z lilaka?? Och! Możliwości jest wiele! Lilak to roślina kulinarno-kosmetyczno-lecznicza.

Począwszy od tego, że można go zjeść na różne sposoby: w ciastach, kremach, lodach, sałatkach itd., przez lecznicze nalewki i syropy, po kremy i maści z lilakiem.

U nas kwitnie dość późno, jak wszystko zresztą jest 2-3 tygodnie opóźnione do reszty Polski. Mogę zatem z wyprzedzeniem ustawić sobie prace zielarskie.

W tym roku lilak królował na warsztatach u mnie: był w glicerynie, był na talerzu, ale też zachęciłam do przygotowania lilaka w lemoniadzie i zrobienia z nich octów. O czym możecie poczytać na moim blogu.

Ja sama nie wiele zrobiłam, ponieważ chyba już mi się przejadł … Ale mam kilka słoiczków lilaka zasypanego cukrem z kwaskiem cytrynowym z czego robi się pyszny syrop lilakowy nie tylko zdrowotny, ale przede wszystkim kwiaty smakują jak karmelizowane. Ulegają oczywiście częściowemu utlenieniu (oksydacji), ale to tylko dodaje im smaku.

Zasypywanie kwiatów cukrem to stary sposób naszych babć. I jeden z prostszych i szybszych sposobów na „coś smacznego”. Mimo, że nie używam cukru w kuchni poza kawą, to jednak w takich sytuacjach się przydaje, warto mieć to kilo w zapasie.

Jak przygotować LILAK W CUKRZE?

Mało rozkwitnięte i świeżo zebrane kwiaty obrać z zielonych gałązek i ubijać w małych słoiczkach. Cukier zmieszać z kwaskiem cytrynowym (1 łyżka na szklankę cukru) i przesypywać kwiaty, wciąż ubijając. Na koniec wsypać łyżkę cukru i spryskać alkoholem. Zakręcić pokrywką i zostawić w ciepłym miejscu (ale nie na słońcu), by kwiaty puściły sok. Można słoikiem obracać, by szybciej się cukier rozpuścił. Kwiaty nieco opadną, ale wciąż ich jest dużo.

A jeśli macie dużo czasu, dużo ochoty i jeszcze więcej energii to polecam lilaka ucieranego również starym sposobem naszych babć, tak jak róże. Powstanie pyszna… konfitura !

KONFITURA LILAKOWA

Ten smak i ten zapach… Absolutnie wszystkie choroby świata odchodzą po spróbowaniu takiej konfitury. Jak przygotować? Prosto, ale niekoniecznie szybko. To czynność dobra do medytacji..

Obrane świeże kwiaty lilaka wkładamy do dużego moździerza albo makutry i przesypujemy cukrem (cukier jak wyżej z kwaskiem) ucierając. Trzeba trochę siły użyć, aby kwiaty z cukrem się zmieszały i roztarły na masę. Ile kwiatów i cukru? Nie wiem. Nigdy nie ważę, nie mierzę. Ucieram dosypując raz cukru raz kwiatów. Konsystencja mam być zwarta, gęsta, lepka, ale też nie za słodka. Jeśli kwiaty są za suche to można dodać soku z cytryny zamiast kwasku. Ucieram tak długo, aż będę mieć zadowalającą ilość, smak i konsystencję.

Konfiturę zamykam w sterylnym słoiczku. Nie gotuję, nie pasteryzuję. Zamykam i siup do chłodnego miejsca. Potrafi w piwniczce przetrwać kilka lat bez zmiany zapachu, konsystencji i smaku. Najdłużej miałam konfiturę różaną, która przetrwała 6 lat!! Bez zmiany. A nawet powiedziałabym, że była smaczniejsza, wyglądało to tak jakby się dodatkowo zmacerowała.

Lilakowe szaleństwo po woli się kończy. To dobrze, bo pora na inne przysmaki, ale też i szkoda, bo to bardzo wdzięczny materiał do obróbki zielarskiej. I całkowicie bezpieczny dla dzieci.

Jeszcze w ostatniej chwil wpadł mi w ręce bukiet lilakowy, a właściwie kilka rozkwitniętych kiści bordowego lilaka. Co z tym zrobić ?? Za małe łodyżki by włożyć do wazonu, z może zjeść? Ale tak na raz, od razu…szkoda. Może w cukrze…ale już mam, na ucieranie za mało… Nalewka…eee tak, kto pije alkohol… wiem!! 

Macerat lilakowy na GDL!!

Glukono-delta-lakton (GDL) jest polihydrokwasem (PHA) – GDL jest formą kwasu glukonowego w postaci stałej, którą otrzymuje się przez usunięcie wody w trakcie procesu krystalizacji. Kwas glukonowy naturalnie występuje w miodzie, sokach owocowych, winach i innych produktach wytwarzanych w procesie fermentacji. Obecny również w organizmie ludzkim, jako efekt utleniania glukozy. O jego cudownych właściwościach napiszę innym razem, teraz tylko wspomnę, że: pozwala wykluczyć w preparatach ziołowych lub znacznie zmniejszyć ilość konserwantów zapobiegając rozwojowi bakterii, ma działanie nawilżające, właściwości antyoksydacyjne, zmniejsza wydzielanie łoju oraz hamuje procesy rogowacenia naskórka. Pomaga w leczeniu trądziku różnorakiego pochodzenia i łagodzi objawy atopowego zaplenia skóry. W kosmetykach wspomaga regulowanie pH produktu.

W przemyśle spożywczym jako stabilizator, utwardzacz oraz regulator pH – na etykietach jest oznaczony jako E575. I nie należy się go bać. Gluokonolakton w postaci proszku ma odczyn obojętny jednak pod wpływem wody hydrolizuje do kwasu glukonowego.

Jak przygotować macerat?

1 cz. rozdrobnionych (posiekanych z łodyżkami) kwiatów lilaka (ja miałam bordowy)

3 cz. wody przegotowanej lub destylowanej

5 % (oblicza się w stężeniu do wody)GDL

GDL należy rozpuścić w wodzie i następnie zalać kwiaty, zamknąć w słoiku na 12-20 godzin. Przecedzić i w zamkniętym szczelnie pojemniku przechowywać w chłodnym i ciemnym miejscu. Z doświadczenia wiem, że się nie psuje. Może stać nawet rok. 

Do czego używać? Zgodnie z właściwościami lilaka (przeczytacie u mnie na blogu lub u dr H. Różańskiego). Można używać wewnętrznie po odpowiednim rozcieńczeniu.

Nie martwcie się, że lilak już przekwitł, za chwilę mamy piwonie i róże, zapewne już się pojawiły gdzie nie gdzie.  Kwitną teraz bodziszki cuchnące (zrobione wg tego przepisu są boskie). I całe lato przed nami! Recepturę zachowajcie bo warto, szczególnie jeśli ktoś nie chce używać alkoholu.

No i jeszcze mogę Wam powiedzieć ?? Może to, że już nie długo warsztaty z letnich ziół, gdzie będziemy zbierać, eksperymentować i przetwarzać co tylko się da. Jeśli jeszcze nie macie planów na końcówkę czerwca to serdecznie zapraszam na ziołowe eksperymenty.

Niezłe Ziółko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *