Kasztanowa pianka do włosów powstała spontanicznie trochę z lenistwa i wygody. Nie chciało mi się za bardzo przecedzać przez gazę całego odwaru z kasztanowca, więc postanowiłam zrobić coś na kształt gęstej pasty-pianki do mycia włosów i ciała .
Tak, tak!! To mydło w pianie!! nie w płynie, o nie !!
Oto co zmieszałam i co z tego wyszło :
Faza I
100 ml resztek kasztanowych po ekstrakcie kasztanowym z pierwszego przecedzania przez sito – jest dość gęsty i posiada resztki owoców kasztanowca
100 ml pasty piorącej potasowej (dowolnej)
100 ml odwaru z kasztanowca (przecedzonego drugi raz przez gazę czyli BAZA SAPONINOWA )
+25 ml ekstraktu etanolowego 60% z ziół + 12 ml olejków eterycznych (zmieszać razem)
+ Faza II
1,5% konserwantu np. ecocert. Rozpuszczonego w:
25 ml glicerydu ziołowego
Wszystko razem gotowe wlewam do zlewki około 600-800 ml i mieszam delikatnie mieszadłem do kremów. Powstaje super piana do mycia. Piana ta po kilku dniach osiądzie, więc albo nie należy się tym przejmować, albo należy robić małe porcje, albo można też dodać jakiegoś stabilizatora chemicznego do utrwalenia tej piany. Ja tego nie robię, nie dodaję, gdyż nie przeszkadza mi to, że pianka będzie mniej puszysta. Chcę mieć jak najbardziej naturalny kosmetyk.
Testowanie „pianki do włosów” było czystą przyjemnością !! Obawiałam się, że znowu moje włosy podobnie, jak po pastach potasowych będą oklapnięte i zwisały jak tłuste strąki, a do tego że resztki owoca pozostaną na włosach… Nic z tego!! Pianka świetnie się pieni na włosach, doskonale myje włosy i spłukuje się nie pozostawiając niczego poza świeżością i zapachem. Włosy są gładziutkie, a po wysuszeniu chętnie się układają, są puszyste i nie oklapnięte (czego strasznie nie cierpię, bo mam cienkie, gęste, elastyczne i ciężkie włosy, trudne do układania…). Jestem tak samo zadowolona jak z szamponu kasztanowcowego!!
Zresztą co ja Wam będę mówić…zamiast wywalać reszki z nalewki po prostu ją wykorzystajcie 😉 …, bo to jest…
Niezłe Ziółko !!