Mamy już prawie zimę na całego. W Bieszczadach brakuje tylko śniegu. Wiatr już hula, mróz dokucza, słońca ani na lekarstwo….. Teraz bardzo przydatne są przetwory, szczególnie te z jesiennych owoców roślin dziko rosnących. Poniżej dla przypomnienia cudnej jesieni oraz zbiorów tegorocznych wklejam artykuł publikowany na stronie MojeBieszczady.pl Zamieszczam również zdjęcia trzmieliny oraz przetworów, zrobionych już po napisaniu artykułu.
Mamy w tym roku prawdziwą „złotą polską jesień”. W Bieszczadach jest ona szczególnie piękna, ze względu na ukształtowanie terenu i różnorodność drzew i krzewów. Jedne już są żółte i czerwone, inne jeszcze zielone, ale widać, ze za chwilę też zmienią kolor. Owoce dojrzewają, exponują swoje kolory i walory. Przyroda przygotowuje się do spoczynku zimowego. Te zmiany są szybkie, jak gdyby przyroda bała się, że nie zdąży przed mrozem i śniegiem. Dzięki temu mamy ferię kolorów, aż żal siedzieć w domu !
|
Trzmielina |
|
Kalina koralowa |
Przy takiej pięknej pogodzie wybieram się do lasu albo na
łąki w poszukiwaniu resztek lata, które tak uwielbiam. Lata już nie ma. Natomiast jest jesień w pełnej swej krasie. No
i dobrze. Ta pora roku daje też dużo
cennych materiałów na przetwory do naszych spiżarni. Mamy: głóg, dziką różę,
kalinę, trzmielinę i jeszcze ostatki czarnego bzu. To bardzo dużo, aby wrócić
do domu z pełnym koszykiem i
popołudnie oraz wieczór spędzić na zaopatrywaniu naszej spiżarni w przepyszne
produkty, którymi możemy cieszyć podniebienia przez całą zimę.
Wracając z takiej wycieczki zauważam jeszcze na łące pod lasem stanowisko bluszczyka kurdybanka, czosnaczka i dziewannę. Zrywam, a jakże! Ususzę kurdybanka i dziewannę i w okresie deszczowym będę popijać pyszną herbatkę z miodkiem i cytryną, albo sokiem z czarnego bzu. Będę wzmacniać swoją odporność w sposób łatwy i przyjemny, wspominając ciepłe słoneczne dni. Czosnaczka zużyję do sałatki obiadowej.
Co zrobić z taką zdobyczą? – czyli kuchnia w ruch.
Czarny bez – ponieważ jest go mało, więc szkoda mi na dżemy „marnować” (a są pyszne, uwierzcie mi na słowo). Przetwarzam go najprościej jak można, żeby nie stracił swoich cennych właściwości. Owocki obieram z szypułek, myję, pakuję do małych słoiczków, upycham ile się da,przesypując nieco cukrem. Cukru nie za dużo, bez jest słodki. Słoiczki zakręcami pasteryzuję ok 20 min. I gotowe! Prawda, że proste?
Kalina – tej mam więcej. Jest cudnie czerwona. Zastanawiam się czy ususzyć owoce, czy może jakiś sok zrobić, albo dżemy? Dochodzę do wniosku, że jednak nie chce mi się suszyć – za dużo z tym zachodu, trzeba pilnować temperatury, przewracać to i przez kilka dni doglądać. A za oknem taka piękna pogoda, że decyduję się na dżem, a może marmoladę? Wrzucam, więc umyte i obrane z szypułek owoce do garnka. Dolewam nieco wody na dno, stawiam na ogień i pod przykryciem chwilę gotuję. Trzeba uważać, bo kalina lubi wykipieć. Podczas gotowania otwieram wszystkie okna, bo jak mówi moje dziecko pachnie jak „stare skarpety dziadka”;) Zapach ma rzeczywiście nieprzyjemny podczas gotowania, ale na szczęście się ulatnia. Dodaję przy okazji sok z cytryny (jedna na ok. 1,5 l owoców) i startą skórkę. Wszystko gotuję nie dłużej niż 15-20 min. Potem na gorąco jeszcze przecieram przez sito z najgrubszymi oczkami jakie mam. Może być durszlak z mniejszymi oczkami (jeszcze lepiej). Dodaję cukru ok. 0,5 kg na 3 litry. Ale to już kwestia indywidualna. Do tego dodaję też imbir suszony. Pakuję do słoiczków, zakręcam, pasteryzuję i już. Dżemo-marmolada jest pyszna. Teraz żałuję, że tak mało zerwałam.
Pozostałe pestki z kaliny suszę i robię fantastyczne korale.
Głóg – jest łatwiejszy w suszeniu, ale szkoda mi suszyć. Mam dużo innych surowców na herbatki. A ten, zebrany podzielę i przetworzę na dwa sposoby. Z niewielkiej części robię nalewkę z miodem i limonką. Pozostałą część wrzucam do gara i podobnie jak kalinę przetwarzam na dżemo-marmoladę. Trzeba przetrzeć przez sito, gdyż pestki są zbyt duże i niezjadliwe zupełnie. I uwaga – też lubi wykipieć. Do dżemu głogowego dodaję tylko sok z jednej cytryny i 0,5 kg cukru na 4 l dżemu. Głóg w przeciwieństwie do kaliny pachnie przecudnie: ma waniliowy zapach i posmak. Jest też słodkawy.
Przygotowywanie dzikich dżemo-marmolad jest pracochłonne i teraz zastanawiam się właściwie:
Na co mi to było?
Czarny bez –owoce w sosie własnym (tak nazywam przetwór, który powstał kilka linijek wyżej) mają dużo soku. Kiedy boli gardło, albo kiedy po prostu boli cokolwiek innego zażywam po 1 łyżce co 2-4 godz. Jest cudowny, aksamitna konsystencja rozpływa się w ustach, spływa po bolącym gardle i jakby balsam jakiś powleka rozpalone gardło. Ból przechodzi niemal natychmiast. Pozostałe owoce zużywam do ciasta, albo naleśników albo po prostu wyjadam. Są pyszne (to takie naturalne słodycze).
Na co jeszcze był mi bez czarny? – lista właściwości leczniczych jest długa. Ma działanie:
Ogólnie wzmacniające – sok, syrop lub wyciąg z czarnego bzu podaje się jako środek witaminizujący i wzmacniający na co dzień, podczas choroby, jak też w okresach tzw. stanów ozdrowieńczych, podnosi odporność.
Detoksykujące – owoce działają łagodnie przeczyszczająco, moczopędnie, a także silnie odtruwająco na organizm. Soki i wyciągi z czarnego bzu pomagają przy zatruciach pokarmowych, regulują wypróżnienia, są polecane też przy skąpomoczu oraz zaparciach.
Żółciopędne – polecany jako środek wspomagający leczenie w chorobach wątroby i pęcherzyka żółciowego.
Właściwości napotne, przeciwgorączkowe, przeciwwirusowe w chorobach dróg oddechowych – w medycynie ludowej czarny bez w postaci soku, nalewki lub syropu stosowano jako środek lekko napotny przy przeziębieniach i gorączce. Syrop z czarnego bzu ma działanie przeciwwirusowe, zaleca się go jako środek wspomagający leczenie w przypadku schorzeń takich jak: przeziębienie, grypa, zapalenie oskrzeli, migdałków, krtani.
Działanie przeciwbólowe i rozkurczowe – owoce pomagają przy migrenie, nerwobólach oraz przy bólach mięśni i brzucha. Regularnie stosowane wyciągi z czarnego bzu mogą stanowić środek uśmierzający bóle migrenowe.
Właściwości regenerujące, normalizujące, wygładzające skórę, oraz przeciwbakteryjne przy problemach skórnych – w kosmetyce najważniejszymi składnikami czarnego bzu są alfa-hydroksykwasy działające przeciwbakteryjnie, regulujące wydzielanie sebum i poprawiające gładkość skóry, a także terpeny normalizujące wydzielanie łoju i regulujące florębakteryjną. Czarny bez ze względu na dużą zawartość kwasu foliowego posiada silne właściwości regenerujące, ułatwia odnowę komórek skóry
Kalina – Ekstrakty z kory mają właściwości przeciwskurczowe, przeciwbólowe i przeciwkrwotoczne. Mówi się, że jest to ziele „kobiece”, gdyż łagodzi dolegliwości menstruacji, zapobiega poronieniom, krwawieniom związanym z klimakterium, kurczom nóg podczas ciąży, niepowstrzymanym wymiotom ciężarnych i zaburzeniom nerwowym w czasie ciąży. Jest świetnym lekiem zwłaszcza przy bolesnych skurczach macicy (następuje zwolnienie napięcia mięśniowego i zniesienie lub przynajmniej osłabienie bolesności). Owoce działają z kolei lekko moczopędnie i wzmacniają mięsień sercowy. Przetwory z owoców stosowane są przy przeziębieniach, skurczach jelit i żylakach odbytu oraz innych krwawieniach wewnętrznych. 10–20% rozwory soku stosowane są przy leczeniu chorób skóry. Odwarem z korzeni leczy się skazę limfatyczną, drgawki, histerię, bezsenność i astmę. Odwar z kwiatów poprawia trawienie i zalecany jest w źródłach rosyjskich przy skurczach jelit, biegunkach, także jako środek wykrztuśny, napotny, uspokajający. Przetwory owocowe działają również uszczelniająco i wzmacniająco na naczynia krwionośne, przeciwzapalnie, przeciw-wysiękowo, ogólnie uspokajająco ihipotensyjnie (obniżają ciśnienie krwi).
Czy w takim razie jej zapach nie jest celowym działaniem natury, która broni się w ten sposób przed spustoszeniem? A gdyby miała cudny zapach to czy nie zrywalibyśmy jej nadmiernie i bez opamiętania?
Głóg – surowcem oficjalnym jest kwiat z liściem oraz owoc. Jak wiemy z medycyny ludowej działa nasercowo ale nie tylko: dusznica bolesna, niemiarowość serca, choroba wieńcowa, nadciśnienie, miażdżyca, zaburzenia krążenia obwodowego i mózgowego, hiperlipemia, cukrzyca, skazy naczyniowe, otyłość. W medycynie ludowej odwar z owoców, napar z kwiatów i nalewka (intrakt) używane były w leczeniu szeroko pojętych chorób układu krążenia, skórnych, metabolicznych, układu moczowego oraz pokarmowego. Preparaty głogu poprawiają trawienie i działają rozkurczowo. Flawonoidy i fenole głogu hamują stany zapalne i łagodzą objawy alergii. Przetwory z głogu działają uspokajająco, szczególnie te z kwiatów. Mogą zapobiegać licznym nerwicom wegetatywnym, w tym serca. Znoszą objawy zawrotów głowy, uczucia
“uderzenia gorąca” oraz przeciwdziałają przykrym skokom ciśnienia w okresie przekwitania. Korzystnie działają w okresie klimakterium u kobiet.
Głóg ma kolce i to też jest jakaś forma obrony przed intruzami.
Apteka natury – czyli co zawiera, że jest takie zdrowe i smaczne?
Czarny bez – ma dwa razy więcej witaminy C niż cytrusy.
Jest bogaty w witaminy: A oraz kompleks witamin z grupy B: B1, B2, PP, B6, B7 (witaminę H) i kwas foliowy. Kwas foliowy jest niezbędny w procesie syntezy kwasu DNA, RNA oraz aminokwasów, wchodzi w skład wielu enzymów. Czarny bez jest też cennym źródłem żelaza, wapnia, magnezu oraz fosforu i potasu. Znajdują się w nim prawie wszystkie niezbędne aminokwasy. Zawiera poza tym antocyjany,olejki eteryczne, pektyny, garbniki, sole, kwasy organiczne (octowy, jabłkowy, walerianowy, winowy, benzoesowy, chinowy, chlorogenowy i szikimowy) oraz glikozyd cyjanogenn(sambunigrynę, która rozkłada się na cyjanowodór, benzaldehyd i glukozę), a także kwas askorbinow i aldehydy: glikogenowy i
heksanowy. To dość dużo jak na tak mały owoc !
Kalina – Kora kaliny koralowej zawiera pochodne kumaryny, fitosterole, irydoidy, garbniki, żywicę kwasy organiczne (izowalerianowy, octowy, masłowy, kapronowy, mrówkowy, linolowy, cerotynowy, palmitynowy, fenolokwasy, olejek eteryczny, witaminę K. W korze stwierdzono także obecność związku o słabym działaniu cytotoksycznym o nazwie p-ksylilenodwucyjanid. W różnych częściach rośliny występuje glikozyd o gorzkim smaku zwany wiburniną. W owocach znajdują się saponiny, węglowodany, garbniki, pektyny, kwasy organiczne (m.in. kwas octowy), karotenoidy, witamina C, E i kwas foliowy.
Z substancji mineralnych w owocach znajdują się: Na, K, Ca, Mg, P, Fe. Za specyficzny zapach owoców odpowiada zawarty w nich w niewielkich ilościach kwas walerianowy i jego pochodne.
Głóg – flawonoidy, katechiny (catechina, epikatechina), procyjanidyny (B2, B5), fenolokwasy (kwas chlorogenowy, kwas kawowy), kwas ursolowy, kwas oleanolowy, aminy (cholina, acetylocholina, alkiloaminy, poliaminy), adenina, adenozyna, guanina kwas moczowy, żelazo, fosfor, wapń, fruktoza; fitosterole. Dostarcza prowitaminę A, witaminę C, P i witaminy z grupy B. Flawonoidy i fenole głogu hamują stany zapalne i łagodzą objawy alergii.
UWAGA! – pamiętajmy, że wszystkie podane wyżej rośliny mają silne działanie na nasz organizm i nie należy przesadzać z dawkowaniem. Jednorazowe przedawkowanie czy użycie w nadmiarze nie musi mieć skutków ubocznych, jednakże u osób z
problemami wyżej wymienionymi należy dawkować wg przepisu lub zaleceń lekarskich lub fototerapeutów.
Kontrowersje owocowe – jeść czy nie, a z pestkami co robić, no i czy ja mam to mrozić, suszyć, czy gotować?
Owoce leśne zwykle zawierają różne związki, które mogą występować w większej lub mniejszej ilości w pestkach, korze czy korzeniach. Zwykle też w niedojrzałych owocach. Ale przecież nie zbieramy owoców niedojrzałych? Ja zbieram tylko dojrzałe, ładne, pachnące słońcem. Na przykładzie sambunigryny zawartej w pestkach niedojrzałych owoców czarnego bzu, wytłumaczę co robić. Jest to związek, który może powodować rozwolnienia, biegunki, wymioty oraz inne dolegliwości szczególnie jeśli ktoś jest wrażliwy. Przede wszystkim zbierać ładne, zdrowe i dojrzałe owoce. Jeśli ktoś się obawia tych związków to najlepiej poddać owoce obróbce termicznej: gotowanie lub przemrażanie. Można też suszyć, co również powoduje rozkład związków szkodliwych, do form przyswajalnych. Ja staram się jak najmniej przetwarzać, tylko tyle aby ewentualne szkodliwe związki zostały zneutralizowane. Każde dłuższe gotowanie, odparowywanie, czy inne metody obróbki cieplnej powodują utratę cennych witamin i właściwości leczniczych tych roślin. Nie należy bać się i przesadzać. Wystarczy zachować zdrowy rozsądek: przecież nie zjadamy niedojrzałych jabłek, malin czy porzeczek. Zasada ta sama.
Jest to też forma obrony przed wyjedzeniem tych owoców zanim dojrzeją. Tak jak pokrzywa parzy, jak jeżyny mają swoje kolce, tak też inne rośliny bronią się przed wyginięciem na swój sposób. W przyrodzie tak to jest skonstruowane, że im cenniejsza roślina, tym bardziej się broni. Uchyla rąbka tajemnicy tylko dla cierpliwych i wtajemniczonych. Uczmy się, róbmy przetwory i bądźmy odważni, a jednocześni obserwujmy i bądźmy ostrożni. Wówczas rośliny odkryją swe tajemnice, a nasze spiżarnie będą pełne pysznych przetworów.
Magia ziół w obrzędach ludowych
W tradycjach wielu narodów słowiańskich kalina koralowa odgrywa istotną rolę: jest częstym motywem pieśni ludowych, przewija się w tradycjach związanych z weselami i pogrzebami, symbolizując młodość i niewinność.
Nasze babki, prababki i prapra….baki robiły nalewki z głogu – z kwiatów na miłosne „problemy”. Jako, że głóg działa na serce – o czym już teraz wiemy po wielu badaniach – to okazuje się, że zdrowotne działanie na serce miłego czy lubej miało sens. Zawsze mnie fascynowało ludowe zastosowanie ziół w obrzędach. Magia, czary….. Nikt nie widział, nikt nie słyszał, ale każdy kłania się krzewowi czarnego bzu, bo tam kryje się ….. co? No właśnie, nikt tego nie wie. W wierzeniach Germanów – patronką bzu była bogini Holda, opiekunka domowego ogniska. Na wschodzie Polski istniał przesąd, że wycięcie krzewu lub nawet tylko zranienie gałązki to czyn świętokradczy. Na terenach całej dawnej Europy nie wolno było palić bzem, bo mogło to wywołać parch na głowie i całej twarzy oraz wrzody. Miejsce pod koroną bzu miało moc magiczną, dlatego matki zanosiły tam nieuleczalnie chore dzieci, wierząc iż moce tam zamieszkujące dopomogą w ich uleczeniu. Jeszcze tuż przed II wojną wieśniacy uchylali nakrycia głowy przechodząc koło krzewu. Tacyt (ok. 55 – 120 r.n.e) wspomina, iż był używany w różnych obrzędach, m.in. związanych z grzebaniem zmarłych (miał zaprowadzić dusze zmarłe do nieba). A jak jest dziś? Czy znacie jakieś inne ludowe obrzędy czy tradycje? A może sami stosujecie jakieś rytuały, które są niezawodne?
Ja na pewno spróbuję na wiosnę przygotować nalewkę z kwiatów głogu.
Koralowych inspiracji z głogiem albo bez
życzy Niezłe Ziółko