Czuję, że to był ostatni suchy weekend. Doskonały na wyprawę w las, gdyż jeszcze jest wspaniale ciepło. W lesie jest cisza, leśna cisza…niezakłócona odgłosami cywilizacji: słychać liście spadające na ziemię, śpiew ptaków – szczególnie sikorka bogatka najgłośniej wyśpiewuje. Jeszcze ma młode, słychać ich głosiki i widać z daleka małe główki. Gdzieś strumień szemra, a za laskiem brzozowym sarny i jelenie podskubują to i owo. Spadają dzikie jabłka na ziemię, orzeszki bukowe pękają, szyszki rzucone przez wiewiórkę, myszka wsunęła się do norki…. Las żyje jesienią bardzo intensywnie. Te wszystkie odgłosy tworzą „leśną ciszę” tak inną od „ciszy miasta”.
Wczesna, ciepła wiosna i szalony pęd przyrody do rozmnażania. Szybko i obficie. Potem lato: dłuuuugie, słoneczne, gorące i wolno, bardzo wolno ustępujące miejsca jesieni. Naszej polskiej złotej jesieni, która mieni się wszystkimi odcieniami: żółtego, pomarańczowego, czerwonego i brązowego koloru. Jeszcze na brzozach wiszą liście. Taki ewenement. Brzoza potrafi końcem sierpnia zrzucić żółta szatę. Tym razem nawet klony i jesiony odziane w złoto i czerwień jak królowie zdobią naszą piękną górską przyrodę. Dęby szczególnie młode, mają jeszcze zielone liście, a do skórzanego brązu daleko im bardzo. Leniwe jaszczurki wylegują się na pniach drzew…
Idziemy lasem. Nagle nogi same zaczynają szurać liśćmi, nie można się powstrzymać!! Zabawa: kto głośniej szura? kto więcej liści rozrzuci dookoła?? Komu uda się lepiej cienkim patykiem rozgarnąć ścieżkę do gołej ziemi? Wypatrujemy kolory liści: czerwony, różowy, żółty, pomarańczowy, seledynowy, zielony, bordowy, brązowy, szary, grafitowy… jest ich tak wiele, cieszą oko.
Zdejmujemy korę z brzozy – do projektu w szkole, którego finał będzie na drugi rok. Przyglądamy się kolorowym liściom, pączkom na drzewach. Słuchamy, wąchamy.
Zapach lasu jesienią jest…stary, duszący, przyziemny. Brak tu eteru unoszącego się ponad głową. Ale jest bardzo przyjemny. Pachną liście usychające, pachną grzybnie, pachnie wysychająca ziemia a wraz z nią cała roślinność poszycia, pachną także porosty. O jak bardzo porosty pachną!! To chyba jedyny zapach świeżości unoszący się nad ziemią o tej porze roku: pachną jak morska bryza, przepełniona jodem i słońcem, rześko i wilgotnie. Pachną jeszcze zawiązujące się pączki drzew na zimę, pokrywające się żywicą i woskami, które zabezpieczą maleńkie życie na zimę przed mrozami.
A zima zapowiada się krótka, ale mroźna: pierwsze pąki wypuściła róża. Teraz buki i wiązy oraz topola. Topolowe pączki mają sporo żywicy już teraz, są mocno zabezpieczone. Bukowe pąki zapowiadają pierwszy śnieg, a ten już pojawił się w górach. Dębowe i leszczynowe – silne mrozy. Pąki wierzby – to mokra zima. Kolejno reszta drzew i krzewów zacznie wypuszczać pączki w zależności od okoliczności przyrody. Pączki można już zacząć zbierać, szczególnie te żywiczne. Pamiętajmy tylko by nie ogołocić całej rośliny.
Obserwacje przyrody są fascynujące, ale też wymagają czasu i systematyczności. Kolory, zapachy, smaki, odgłosy, dotyk….to wszystko powie nam co nas czego w nadchodzącym czasie.
Udanego jesieniowania
Niezłe Ziółko