Kolejny raz popełniłam szaleństwo: zrobiłam balsam o konsystencji doskonałej, wspaniałym zapachu i cudnych właściwościach. Jestem niezmiernie zadowolona.
Po KREMIE NAWILŻAJACYM dla „leniuszków” zapragnęłam mieć coś jeszcze lepszego. Lato się skończyło i potrzebuję ochrony zupełnie innej. Teraz już nie będę wystawiać się na słońce, ale raczej chronić swoją skórę pod ubraniami. Często staje się ona przesuszona, wydelikacona z tendencją do podrażnień i zaczerwienień. Potrzebuję, aby mój balsam również zapobiegał wysychaniu skóry i ją nawilżał, likwidował te podrażnienia, ale jednocześnie natłuszczał skórę i działał ochronnie. Ale nie intensywnie jak KREM OCHRONNO-REGENERACYJNY. Chciałam, aby był tak samo lekki w konsystencji i łatwo, cieniutką warstwą się rozsmarowywał jak krem nawilżający. A do tego, aby był przede wszystkim pachnący …. pachnący tak jak łąka kwietna latem!!
Wykorzystałam, więc wyciągi i preparaty kwiatowe: z lilaka, kwiatów czarnego bzu, dzikiej marchwi, jaśminu, lawendy, geranium i wrotyczu. Bazą tłuszczową do kremu są masła i oleje nierafinowane takie jak: olej kokosowy, masło shea, masło kakaowe i nieco oleju rycynowego. Aby uzyskać efekt nawilżenia dodałam glicerytu i hydrolatu, ale żeby mieć odpowiednią konsystencję, by balsam nie wysychał oraz by zapewnić odpowiednią konserwację dodałam alkoholu cetylowego.
Główną nutę zapachową tworzą: jaśmin, geranium, lawenda i wrotycz.
Teraz balsam jest doskonały!!!
By zestawić wszystkie składniki balsamu w taki sposób, aby odpowiadały moim wymaganiom: zapach, konsystencja, smarowalność, trwałość, odpowiednie właściwości, dopasowanie do skóry całego ciała (bo jak wiecie jestem „leniuszkiem” i lubię mieć coś w jednym pojemniku) to…nie lada sztuka! Zrobienie nowej receptury wymaga nieco wysiłku i czasu: kosmetyk ma być idealny !!!
Dodałam wyciągu olejowego z kwiatów czarnego bzu. Jest to doskonałe zioło na podrażnioną skórę. Sprawdza się, gdy trzeba zrobić okłady na oczy, rozjaśnić cerę, załagodzić podrażnienia czy stany zapalne, a także działa przeciwobrzękowo. Doskonale zapobiega powstawaniu „worków i cieni pod oczami”. Maceratu olejowego używam do skóry zniszczonej, podrażnionej, suchej a także z trądzikiem różowatym i dermatozą. Można stosować również jako okłady na stany zapalne piersi. Rozjaśnia cerę i łagodzi przebarwienia na skórze. Jak wiecie octu z kwiatów czarnego bzu używam jako bazę do toników oraz do wcierki we włosy.
Wyciąg tłuszczowy z kwiatów lilaka działa przeciwzapalne, regenerująco, ujędrniająco. Używam do smarowania na trudno gojące się rany, owrzodzenia i liszaje, do skóry z trądzikiem różowatym, łojotokiem, przebarwieniami, przy niskiej elastyczności skóry, do okładów na wypryski, owrzodzenia, jako środek wspomagający regenerację i ziarninowanie skóry. Do smarowania „zmęczonej” skóry. Doskonały do masażu relaksacyjnego i ujędrniającego, nadaje skórze delikatny zapach i poprawia jej miękkość i sprężystość. Jestem bardzo zadowolona jako masażysta z efektów, które oferuje mi to zioło.
Dzika marchew działa przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybiczo, rozjaśniająco i rozgrzewająco oraz przeciwobrzękowo. Nasze babcie od dawna stosowały papki z kwiatów dzikiej marchwi na spracowane dłonie i zbytnio opaloną skórę. Robiły również maceraty octowe. A kiedy chciały być piękne moczyły dłonie najpierw w occie, potem na noc smarowały dłonie papką marchwianą i zakładały rękawiczki. Dlaczego więc nie wykorzystać tej wiedzy dziś?? Należy jedynie pamiętać, iż nie jest to zioło na lato do częstego smarowania i wystawiania się na słońce, gdyż wzmaga wrażliwość na światło.
Jaśmin został wykorzystany w postaci hydrolatu, z wrotyczu zrobiłam gliceryd, który pachnie nieziemsko. Jest to jeden z moich najlepszych glicerydów jakie do tej pory zrobiłam. Aromat ma tak intensywny, iż może samodzielnie stanowić bazę zapachu kosmetyku. Nie wspominając o jego właściwościach. Posiłkując się obcymi informacjami o wrotyczu sięgnęłam do ciekawego opracowania na ten temat. Jeśli ktoś ma ochotę dowiedzieć czegoś więcej, to odsyłam do strony SEKRETY ZDROWIA Jest tam tyle informacji o wrotyczu ile ja nie byłabym w stanie podać Wam w tym maleńkim poście.
I tym sposobem powstał balsam spełniający moje wygórowane oczekiwania. Korzystając z wiedzy pokoleniowej oraz nowoczesnej zdobytej na studiach komponuję sobie takie składy i receptury, by spełniały oczekiwania wobec użytkownika tego kosmetyku. Bawię się składami, dobieram pod względem właściwości, komponuję zapachy…. To bardzo miła i przyjemna praca dająca wymierne efekty.
Niezłe Ziółko