Witajcie,
Dawno mnie tutaj nie było z porządnym tekstem. Czuję, że muszę się nieco wytłumaczyć Wam z tego.
Nie ukrywam, że od wiosny sporo się działo: wydanie czwartej części książki, sprzedaż domu i działek rolnych a także przeprowadzka na drugi koniec Polski – nad morze zajęło mi sporo czasu. Nauka i kursy, na których mi zależało – wreszcie też zrealizowane i kolejne już lecą. Tudzież inne mniejsze sprawy z tym związane, co spowodowało brak czasu na pisanie. No i lato: to czas przebywania poza budynkami czyli na łąkach i w lasach.
Ale po kolei:
Obecnie mieszkam nad naszym pięknym, zimnym i ciekawym Morzem Bałtyckim. Ale to nie stanowi problemu, by dojechać do Was i się spotkać, po prostu inny koniec Polski. Na razie jeszcze się tutaj organizuję, ale poza tym nic się nie zmieniło.
Warsztaty planuję prowadzić tak jak dotychczas – mam już upatrzone miejsce. Będziemy poznawać florę nadmorską, która też jest bardzo ciekawa.
Porady i konsultacje ziołowe – bez zmian.
Książki – są cały czas dostępne, można kupować.
No i teraz jest dobry czas na pisanie. Mniej czasu spędzam w terenie, więc wracam do pisania: trzeba ukończyć projekt „1000 receptur na zdrowie”. Ale widzę z tego same korzyści: bo jesienią i zimą zwykle pytacie najczęściej co można zbierać, co przetwarzać, jak to zebrać oraz co zrobić z tymi wszystkimi nalewkami lata, itd. No to pędzimy! Słońce dopisuje, pogoda cieplutka, jesień sprzyja! Ja się zabieram za dalsze pisanie receptur dla Was, a Wy wypatrujcie kolejnych wpisów.
Najlepszą porą do pozyskania korzenia żywokostu jest niezaprzeczalnie późna jesień, tuż przed przymrozkami. Wówczas naziemne części rośliny są już uschnięte i wszelkie cenne związki zeszły do korzenia. Wydobycie korzenia nie jest trudne, ale wymaga nieco sprytu, ponieważ jest on kruchy i łamliwy. Zwykle nie siedzi zbyt głęboko w ziemi, ale ukosem wrasta w nią. Najlepsze korzeni to te o grubości kciuka, mniejsze czy nawet takie jak paluszki (np. Beskidzkie) to jednoroczne odrosty, które dobrze jest zostawić, gdyż w następnym sezonie sporo urosną. Kiedy zdarzy nam się wykopać korzeń żywokostu z jednym grubym korzeniem i wieloma małymi, to wystarczy cienkie z powrotem wrzucić do dziury i przykryć ziemią. Tak naprawdę wystarczy nam jeden porządny (długi na 10 cm) korzeń, by mieć z niego korzyści w domu. Żywokost jest wydajny.
RECEPTURA NR 41 – octowe okłady żywokostowe
Szczegóły związane z właściwościami leczniczymi, działaniem terapeutycznym oraz zawartymi substancjami znajdziecie w moim poradniku: „Cztery pory roku z Niezłym Ziółkiem. Zioła jesienią”
Znajdują się w nim również nieoczywiste receptury na wykorzystanie całego żywokostu również podczas kwitnienia. Opisałam również zastosowanie kulinarne, a także przygotowanie octu żywokostowego, którego można używać zarówno leczniczo jak i kosmetycznie.
Przygotowanie okładów jest proste:
- 1 łyżka octu żywokostowego
- 2 łyżki bardzo ciepłej wody, a nawet gorącej
- gazik/wata/bandaż złożony lub sterylna ściereczka bawełniana
Gazik/bawełnę zmoczyć gorącą wodą, a następnie rozprowadzić ocet żywokostowy. Okład nałożyć na chore miejsce i trzymać około 20-30 minut. Okład sprawdza się we wszelkich opuchnięciach spowodowanych urazem czy kontuzją, przy naciągnięciach ścięgien, naderwaniach powięzi czy urazach mięśni (bez przerwania ciągłości tkanki skórnej), również w puchnięciu nóg spowodowanym stanami zapalnymi żył czy stawów, a także w nerwobólach.
Można również robić kąpiele i nasiadówki – szczegółowo opisałam w książce.
RECEPTURA nr 42 – tonik żywokostowy do cery tłustej, trądzikowej, problematycznej
Do przygotowania tej receptury potrzebujemy :
- 2 cz. octu żywokostowego (macerat korzenia na occie bzowym wg przepisu z poradnika)
- 1 cz. glicerytu żywokostowego (przepis poniżej – rec. nr 44)
- 3 cz. wody przegotowanej ostudzonej
Należy odmierzyć objętościowo wszystkie składniki i zmieszać w sterylnej butelce. Używać 1-2 razy dziennie do przemywania skóry twarzy kosmetycznie. Tonik przeznaczony do cery szybko przetłuszczającej się z tendencją do tłustego trądziku z rozszerzonymi porami. Tonik bardzo dobrze oczyszcza skórę, działa p. zapalnie.
RECEPTURA nr 43 – tonik do cery suchej, łuszczycowej, trądzikowej (tr. różowaty)
- 1cz. octu żywokostowego (j/w)
- 1 cz. glicerytu żywokostowego (rec. Nr 44)
- 1 cz. hydrolatu neroli ( z gorzkiej pomarańczy)
- 2 cz. wody destylowanej
Należy odmierzyć wszystkie składniki, przelać do butelki i zmieszać dobrze. Używać 1-2 razy dziennie do przemywania kosmetycznego skóry. Tonik bardzo dobrze nawilża skórę oczyszczając ją.
RECEPTURA nr 44 – gliceryt żywokostowy
To jeden z moich ulubionych przepisów z czasów kiedy żywokost nie chciał absolutnie współpracować ze mną. Wówczas odkryłam jego tajemnicę dlaczego tak jest oraz media w jakich najlepiej jest go przetwarzać. Po czym przetwarzanie żywokostu stało się niezwykle przyjemne i zostało co rocznym rytuałem zbierania i przetwarzania tuż po pierwszym śniegu przed pierwszym mrozem. To tak około 1-3 grudnia.
Żywokost zawiera sporo śluzów, które na świeżo stają się nieznośne i niemożliwe do pracy, a w tłuszczu absolutnie się nie rozpuszczają i nie łączą. No chyba, że użyjemy odpowiednią ilość wody i emulgatora. Żywokost za to chętnie lubi wodę i alkohole z wodą oraz solanki i roztwory nienasycone soli. Do przygotowania glicerytu żywokostowego potrzebujemy:
- 5 cz. zmielonych/rozdrobnionych świeżych korzeni żywokostu (oczyszczone, osuszone jak w poradniku)
- 1 cz spirytusu (alk. et. 95-96%)
- 1 cz. wody destylowanej (lub przegotowanej ostudzonej)
- 2 cz. soli Ringera ewentualnie soli fizjologicznej dostępnej bez recepty
- 6 cz. gliceryny
Zmielony żywokost najpierw zalewamy wodą i mieszamy, następnie solą fizjologiczną (lub Ringera) i znów mieszamy, następnie wlewamy glicerynę – mieszamy i spirytus – mieszamy wszystko razem i odstawiamy na około 3 miesiące w tym czasie mieszając/wstrząsając. Następnie należy przecedzić i przefiltrować. Płyn będzie gęsty, ciemny i ciągnący. I taki ma być. Zawiera sporo śluzów oraz związków przeciw zapalnych.
Tak przygotowany macerat korzenia żywokostu możemy używać również bezpośrednio na skórę.
RECEPTURA 45 – opatrunek/”bandaż” żywokostowy
W trakcie pracy z żywokostem zaczęłam odkrywać jego niezwykłe właściwości przypadkiem. Pewnego razu zacięłam się przy krojeniu tegoż, na tyle mocno, że musiałam prace przerwać. Ale mając ręce upaprane śluzem korzenia, rozsmarowałam go w miejscu przecięcia skóry jako forma środka p. zapalnego. Rana bardzo szybko przestała krwawić i bardzo szybko zaczęła się zabliźniać, co u mnie jest raczej ewenementem. Wówczas przy każdej możliwej sytuacji problematycznej, szczególnie z przerwaniem tkanki skórnej zaczęłam stosować bezpośrednio na ranę gliceryt żywokostowy. I jak się okazało nie tylko działa p. zapalnie i gojąco, ale też rozsmarowany cieniutką warstwą działa ochronnie jak najdelikatniejszy bandaż zapobiegając zabrudzeniu rany.
Niestety to jest taki bandaż/opatrunek, który wchłania się w skórę a przy okazji może zastawać na ubraniach, również bardzo łatwo się zmywa podczas kąpieli, więc co jakiś czas należy uzupełniać jego ilość na skórze.
RECEPTURA nr 46 – mazidło żywokostowe
Nasze babcie przygotowywały maść żywokostową wysmażając korzenie żywokostu w tłuszczu, najczęściej w smalcu gęsim albo wieprzowym lub też w oleju lnianym. Dla mnie zdecydowanie prostszym sposobem jest przygotowanie mazidła, które sprawdza się doskonale. Do przygotowania potrzebujemy takich składników:
- 2 cz. glicerytu żywokostowego (j.w)
- 2 cz. tłuszczu (dowolny ulubiony, polecam wieprzowy, gdyż dobrze się wchłania. Nie polecam oleju ponieważ uzyskana konsystencja jest bardziej płynna)
- 1 cz. lanoliny
Lanolinę oraz tłuszcz należy delikatnie rozpuścić w gorącej kąpieli wodnej następnie dodać glicerytu i mieszać. Mieszając ostudzić w kąpieli wodnej chodnej, aż do uzyskania gęstej konsystencji. Przełożyć do sterylnego słoiczka i przechowywać w chłodnym miejscu, ale nie koniecznie w lodówce.
Mazidło służy do smarowania wszelkich urazów, stłuczeń, opuchnięć, zwichnięć i kontuzji sportowych jak i poważnych urazów powypadkowych oraz złamań kości, naderwań ścięgna itd.
Żywokostowych inspiracji nie brakuje. To bardzo wdzięczne ziele, ale i kapryśne. Kiedy się je przetwarza zgodnie z jego właściwościami, które widać już na samym początku pracy to daje sporo satysfakcji a także dużo dobrego produktu z niewielkiej ilości surowca.
Nie polecam jedynie suszenia korzenia żywokostu ponieważ bardzo trudno jest go później przetwarzać. Jest to możliwe, ale też trzeba wiedzieć jak, by wyciągnąć maksimum. Niezależnie od tego jak go przetworzycie warto dopilnować czasu zbioru, który się zbliża.
Żywokostowych inspiracji.